czwartek, 24 lutego 2011

Pewien człowiek miał raz w nocy sen.
Śniło mu się, że idzie plażą, a obok idzie z nim Pan.
Na niebie rozbłyskały sceny z jego życia.
Co scena, na piasku pojawiały się nowe ślady stóp, jedna para jego śladów, 
druga - śladów Pana.
Kiedy rozbłysła już ostatnia scena, obejrzał się na ślady na piasku.
Zauważył, że ścieżkę jego życia wiele razy znaczyła tylko jedna para śladów.
Dostrzegł też, że działo się tak w najgorszych i najsmutniejszych chwilach jego życia.
Uderzyło go to, więc rzekł do Pana:
- Panie, powiedziałeś, że gdy wezmę Cię za przewodnika, Ty już zawsze będziesz szedł ze mną. 
A teraz widzę, że tam, gdzie było najciężej, jest tylko pojedynczy ślad stóp. 
Nie rozumiem, czemu opuszczałeś mnie wtedy, gdy potrzebowałem cię najbardziej.
Pan odpowiedział:
- Synu, kocham cię i nigdy bym cię nie opuścił. Wtedy, gdy ci było ciężko i cierpiałeś, 
niosłem cię na rękach. Dlatego widzisz tam tylko pojedynczy ślad.